17 maja 2013

Julian Green: Inny - fragment 34


Kocham Cię - szepnęłam lękając  się jakby, że ktoś może mnie usłyszy i źle zrozumie... Ta dziwna myśl wirowała mi  przez chwilę w głowie i wydała mi się bardzo głupia, gdyż serce rozpościerała mi czułość i ktoś był tu naprawdę. Rozdygotana i milcząca, niezdolna wymówić ani słowa, nie bałam się jednak. W ciemności, o trzy kroki ode mnie ktoś stał. Wiedziałam to tak samo jak wiedziałam, iż jestem sobą - klęczącą i oniemiałą z radości. (...) Ktoś przyszedł do Niemki, by powiedzieć jej, że ją kocha. Gdyby wypadło umrzeć dla tej prawdy, byłam gotowa, gdyż była więcej warta od wszystkiego. Te słowa przecież tak proste nie mówią prawie nic. Świat zapadł się wokół mnie jak zły sen, żyłam w innym świecie, tam, gdzie istniała tylko miłość, i ten właśnie świat był prawdziwy.


(str. 211)

15 maja 2013

Julian Green: Inny - fragment 33


Pierwszy raz w życiu smakowałam w osobliwej radości samooskarżenia, ażeby uwolnić się od nieznośnego ciężaru. W ten sposób zadawałam kłam całemu miastu, które obwiniało mnie tak ciężko. Odzyskiwałam równowagę dzięki samemu faktowi wyznań. Nie szczędziłam bynajmniej siebie, co się tyczyło mojej rozwiązłości, nie zatajałam niczego używając słów możliwie najprzyzwoitszych, ale niedwuznacznych. Pojawili się w tych zdumionych ścianach butni nieprzyjacielscy oficerowie. Ilu ich było? Naliczyłam trzy tuziny. Znów jeździłam po mieście smukłymi bezczelnymi limuzynami prezentując się otwarcie oburzonym przechodniom. Czy wiem, że źle postępowałam? Zadrżałam, usłyszawszy to pytanie, jedyne, jakie mi zadał człowiek w czerni, i nie odpowiedziałam. Prawdę mówiąc mogłam odpowiedzieć, że tak.
Po chwili milczenia odezwałam się znów, nieco ciszej. Jasność uchodziła z wolna z nieba i widziałam już tylko zarys policzków i szczęki tego człowieka, gdyż siedział plecami do okna. Jego bezruch i skupienie w linii ramion, w całej jego postaci nasuwały mi na myśl, że słucha mnie tak jak wysłuchuje się słów umierającego. Szacunek dla moich zwierzeń i spowijający nas półmrok dodawał mi odwagi, by mówić dalej. W biały dzień milczałabym albo mówiła o czymś innym, ale już od dłuższej chwili wydawało mi się, że zstępuję w łono przystępnej nocy, gdzie oddychałam łatwiej. Wyznałam, że z wyjątkiem mężczyzny, który mnie uwiódł, nikt w ogóle nie zwracał na mnie uwagi i nagle nadeszła owa inwazja młodych wilków, siejących spustoszenie w podbitym mieście. Nie obawiałam się patrzeć im prosto w twarz. Oślepiła mnie ich elegancja. Przede wszystkim rękawiczki...

 (str. 205)

11 maja 2013

Julian Green: Inny - fragment 32


Powróciłem tutaj przez słabość - mówił półgłosem napawającym egzaltacją - i Bóg wykorzystał moją słabość. To Bóg przysłał mnie dla Twojego zbawienia. Taki jest sens mojej podróży. (...) Upuściłam szklankę  i wpadłam do pokoju. Był pusty. Przez otwarte szeroko drzwi zobaczyłam jak oddala się po bulwarze wielkimi krokami, ubrany w obszerną pelerynę, z której tak się naśmiewałam. 


(str. 194)

10 maja 2013

Julian Green: Inny - fragment 31


Wolał półmrok. Ułatwiało mu to zapewne odegranie przed samym sobą dramaciku skruszonego grzesznika. Wyobraziłam sobie, że zakrył twarz rękami. Zanurzona w wodzie, obliczałam swoje szanse. Na płaszczyźnie zmysłów były w tej chwili znikome.. Powiedział mi dzisiejszej nocy wszystko, co miał mi do powiedzenia, a teraz, rankiem, interesowała go wyłącznie dusza. A może plusk wody nasunie mu jakąś grzeszną myśl? Mężczyźni są tacy prymitywni! Ależ nie, to idiotyczne - ta kłopotliwa sytuacja zdjęła mnie raptownym niesmakiem. Przemogłam go jednak. Wystarczyło tylko zyskać parę godzin. Odrodziłby się głód, wielkie pożądanie. Ofiarowawszy mu najpierw ciało, zamierzałam z tym samym bezwstydem ofiarować mu duszę. To bardzo nikczemne - ale cóż, byłam zakochana.



 (str. 191)

09 maja 2013

Julian Green: Inny - fragment 30


Gdy światła zgasły, wydało mi się, że osuwam się wraz z nim w przepaść. To nie Rogera z 39 roku obejmowałam, ale na poły szaleńca, który napawał mnie trwogą. Z nadmiarem żądzy łączyło się coś, czego sens umykał mi początkowo. Słowa miłości, którymi mnie zasypywał, mogły przekonać tylko jego. Stało się to dla mnie wkrótce jasne, że ten człowiek, który porwany uczuciem, tracił całkiem głowę (bo mnie trzeźwość  nie opuszczała mnie ani na chwilę), buntował się przy tym przeciw mnie. Że mnie kochał, nie wątpiłam ani trochę, ale cierpiał z tej racji jak potępieniec i jego żądza wydawała mi się wyrafinowanym okrucieństwem. Nie wiedział, co to czułość a ja nie miałam nic innego do ofiarowania i posiadałam jej tak wiele, że ujarzmiłam go nią całkowicie. Spowiłam chorego biedaka w ogromną słodycz, do jakiej zdolna jest kobieta, kiedy wzniesie się ponad siebie - ale już go nie pożądałam. Za bardzo się zmienił. Poza tym nie mogłam już, jak w 39 roku, udawać Mesaliny. Łatwo go było wtedy nabierać. A teraz nudziło mnie to. Poszłam więc za głosem mojej prawdziwej natury. 

(str. 189)

07 maja 2013

Julian Green: Inny - fragment 29


Była to gałązka bzu. Bez w marcu w Kopenhadze - u jakiego kwiaciarza i za jaką cenę go znalazła? Piękny cieplarniany bez, odrobina wiosny zabłąkana w zimową noc.
Wstawiłam go do żółtego  kamionkowego wazonu, który napełniłam wodą, i przez minutę chodziłam z nim po pokoju, szukając miejsca, skąd wciąż mogłabym go widzieć. Może na kominku... Zbliżyłam twarz do grona drobniutkich kwiatów, wdychając wraz z ich zapachem całe szczęście dzieciństwa. wydawało mi się, że się odradzam. Świat nie był taki zły, jak sądziłam... W każdym razie była Johanna, która żałowała. 

(str. 146)

06 maja 2013

Julian Green: Inny - fragment 28


Pacierz. Prawdę mówiąc znałam tylko jedną modlitwę, tę, której nauczał sam Chrystus. Spośród wszystkich sprzeczności, których byłam pełna, to jedno pozostało mi z dawnych lat: kochałam postać Chrystusa, ale wszystkie kobiety kochają Chrystusa. Przekonywałam samą siebie, że on by mnie zrozumiał, jedyny spośród wszystkich mężczyzn, że nie byłby wobec mnie okrutny jak inni. I na swój sposób kochałby mnie także. Chciałam więc odmówić jego modlitwę, wspominając go, jakby mógł mnie usłyszeć i jakby to było możliwe, że po upływie dziewiętnastu stuleci mógłby pochwycić duńskie słowa, wyrzeczone przez niewierzącą. 


 (str. 140)

05 maja 2013

Julian Green: Inny - fragment 27

Przed wojną nigdy bym tak nie mówiła, ale okupacja zrobiła ze mnie inną kobietę. Odczułam to żywo w tym momencie i umilkłam. Moi szaro-zieloni młodzi oficerowie nie uczyli mnie łagodności, a ostracyzm, z powodu którego cierpiałam po ich odejściu, nie poprawił w niczym mojego usposobienia. Stałam się dzika. Dojść aż do takiego stanu przez mężczyznę... Trochę to śmieszne. Jednym ruchem grzebienia odsunęłam opadający mi na nos kosmyk. Dzięki niebu, miałam jeszcze te włosy, w których zanurzał twarz - miedziane z zadziwiającymi czarnymi pobłyskami, a i rysy też się nie zmieniły, jedynie policzki straciły swoją pensjonarską
uległość. Pensjonarka umarła. Na jej miejscu - menada.

(str. 139)

04 maja 2013

Julian Green: Inny - fragment 26


Zaświeciłam mojemu Francuzowi w oczy nadzieją, że dokona się to, co zwał odmianą. Na razie było to wystarczające. Gdyby on wiedział, mój biedny Roger, jak daleka byłam owemu poniżającemu katolicyzmowi, w których bałwochwalstwo wiodło o niego spór z naiwnością! On, niegdyś tak dumny, buntowniczy, zginał kolano przed gipsowymi posągami.... mimo wszystko wysłucham mojego małego apostoła. najważniejsze to tak przeciągać sprawę, żeby pomnażać wizyty. Kiedy on znów przyjdzie?

Ja tez kazałam mu tęsknić w 39 roku, ale otrzymał rekompensatę. Przypomniałam sobie niektóre szczegóły: jego miłosny zapał, słowa, pogardę dla wszelkiego rodzaju wstydliwości... I czułość, czułość, której potrzebowałam nade wszystko, wielkiego przypływu słodyczy po... 

(str. 135)

03 maja 2013

Julian Green: Inny - fragment 25



Opisać tego człowieka... Nie chcę już więcej cierpieć w ten sposób. Wydawał się uosobieniem słońca, ale cóż znaczą słowa? Był czymś innym niż to, czymś więcej, wszystkim, co sobie wymarzyłam w mojej samotności. To tak jakbym wymyśliła tę istotę dziwną a jednak tak bardzo duńską. Moje wygłodzenie stroiło go w rodzaj straszliwej piękności. Kpił sobie ze mnie i z mojego zachwytu. Nawet w chwilach rozkoszy myślałam o rozstaniu, które musiało niechybnie nastąpić, gdyż za trzy dni miał wyjechać do Jutlandii, gdzie jego rodzice mieli fermę. Latem pracował przy żniwach i wyobrażałam sobie, jak prawie nagi tulił w szerokich ramionach snopy, podobny bogom obfitości w oceanie zbóż. "Ależ głuptasie, mamy przecież maszyny - odpowiadał śmiejąc się. To nie snopy tulę w swoich ramionach".
Opuścił mój pokój o świcie i przyszedł nazajutrz wieczorem. następnego dnia skorzystał z tego, że śpię, i wyszedł; już go więcej nie widziałam. spodziewałam się czegoś w tym guście, a mimo to cios był tak silny, że przyszło mi na myśl samobójstwo, ale bałam się śmierci, jak dzieci boją się ciemności.

(str. 128)

02 maja 2013

Julian Green: Inny - fragment 24


Przez tę niemiłą przygodę stałam się lękliwa i jeszcze dziksza niż byłam z natury. Trzeba również i to powiedzieć, skoro weszłam na drogę zwierzeń, że moja zmysłowość była w istocie tylko pragnieniem czułości. To ona wygasała w miłosnym szale. Moje ramiona, które nie obejmowały już nikogo - ach, z jaką oszałamiającą radością zamknęłabym je wokół kogoś poddającego się pieszczocie! Istniało we mnie coś co wzbraniało mi uznać mężczyznę za narzędzie rozkoszy. Dusz domagała się czegoś więcej. Która kobieta mnie nie zrozumie? Czy to z naszej winy mężczyzna nękany wciąż głodem cielesnym graniczy z demencją? Bo to z pół wariatami mamy do czynienia. Gdyby siebie widzieli w pewnych chwilach!... Kobiety nie tracą nigdy do ostatka głowy i konstatują przerażające nieporozumienie, kiedy rozpusta usiłuje uchodzić za miłość. W tej sprawie nie możemy się porozumieć, gdyż mężczyźni używają słów tych samych dla określenia spraw z natury odmiennej. One kochają i oni kochają - ale tylko ciała mogą się z sobą spotkać. Istnieją, wiem o tym, wyjątki, o których mówi się wierszem.. Nie przeczę, że owe sekundy powtarzają się, ale dla mężczyzny zmienność, mówiąc ogólnie, jest prawem, a łóżko grobem miłości, powiedzmy miłości kolejnych. Z jaką głupią zarozumiałością pan stworzenia obdarowuje to słowo liczbą mnogą, jeśli chodzi oczywista o niego! Jego cenne miłości, których zliczyć nie potrafi, utwierdzają go w przekonaniu, że jest wielkim miłośnikiem, podczas, gdy pełzając brzuchem po ziemi - jeśli wolno mi się tak wyrazić - omija miłość w liczbie pojedyńczej; ale nigdy bym nie skończyła, gdybym chciała wszystko powiedzieć. 

(str. 126)

01 maja 2013

Julian Green: Inny - fragment 22


Nie będę się dłużej rozwodzić na temat godzin, które potem nastały. Leżąc w pustym łóżku, pogrążałam się w rozpaczy - rozpaczy nieszczęśliwego stworzenia oszalałego z wściekłości. Ktoś może na to się uśmiechnie. Ja sama odczuwam pewną kontentację w
ironizowaniu owej tyranii zmysłów, która ogarnia nawet serce i jego niezmierzoną potrzebę czułości. Jedna część mojej osobowości szydzi zawsze z drugiej, rozsądek bawi się świetnie kosztem seksualnych szaleństw, ale istnieją chwile, kiedy jestem samym seksem. Zdaję sobie z tego sprawę, jaka potworność tai się w owym stanie, ale osaczyło mnie okrucieństwo tych, co chcieli mnie ukarać. Posiadając gorący temperament byłam jednak, muszę to powiedzieć, kimś całkiem normalnym. Istnieją tysiące kobiet mojej kompleksji na tej ziemi, którą mężczyźni uczynili dla mnie mściwym piekłem. 

(str. 125)