03 maja 2013

Julian Green: Inny - fragment 25



Opisać tego człowieka... Nie chcę już więcej cierpieć w ten sposób. Wydawał się uosobieniem słońca, ale cóż znaczą słowa? Był czymś innym niż to, czymś więcej, wszystkim, co sobie wymarzyłam w mojej samotności. To tak jakbym wymyśliła tę istotę dziwną a jednak tak bardzo duńską. Moje wygłodzenie stroiło go w rodzaj straszliwej piękności. Kpił sobie ze mnie i z mojego zachwytu. Nawet w chwilach rozkoszy myślałam o rozstaniu, które musiało niechybnie nastąpić, gdyż za trzy dni miał wyjechać do Jutlandii, gdzie jego rodzice mieli fermę. Latem pracował przy żniwach i wyobrażałam sobie, jak prawie nagi tulił w szerokich ramionach snopy, podobny bogom obfitości w oceanie zbóż. "Ależ głuptasie, mamy przecież maszyny - odpowiadał śmiejąc się. To nie snopy tulę w swoich ramionach".
Opuścił mój pokój o świcie i przyszedł nazajutrz wieczorem. następnego dnia skorzystał z tego, że śpię, i wyszedł; już go więcej nie widziałam. spodziewałam się czegoś w tym guście, a mimo to cios był tak silny, że przyszło mi na myśl samobójstwo, ale bałam się śmierci, jak dzieci boją się ciemności.

(str. 128)