30 kwietnia 2013

Julian Green: Inny - fragment 21


Ów mężczyzna, pijany w sztok, nie od razu dostrzegł moją obecność, tak przecież użyteczną. Trzymałam go za rękę, która owinęłam sobie wokół szyi i, pijana na swój sposób, dotykałam sobą jego ciała od ramion do kolan, które niebezpiecznie się uginały. Wydawało mi się, że i ja upadnę pod tym chwiejnym brzemieniem.
Dotarliśmy jednak, obchodząc czarny domek, do zakątka portu wyludnionego o tej porze, lecz niemile oświetlonego. Czego ja właściwie pragnęłam? Nie mam pojęcia i nie byłam zresztą ciekawa - gdy wtem, o zgrozo, mój towarzysz, odwrócił się ode mnie, jakby chciał wymiotować. Odskoczyłam zawstydzona i otrzeźwiwszy natychmiast spostrzegłam, jak dysząc opiera się o ścianę. Macał mur rękami szukając oparcia, którego mu nagle zabrakło; w przypływie litości chwyciłam go za rękę i poprowadziłam o kilka metrów dalej. Był jeszcze młodszy niż myślałam. Jego profil zachował coś dziecinnego, co mnie wzruszyło. Zwróciwszy się trochę ku mnie, wybełkotał pytając, kim jestem i co tutaj robię. Parę znanych mi słów szwedzkich przyszło mi z pomocą. (...)
Bezwiednie pożerałam go oczami. Wyrzekł wtedy słowa, których nigdy nie miałam zapomnieć, streszczały bowiem część mojego życia ze wszystkimi cierpieniami.
Froken, dlaczego pani patrzy na mnie jak dziecko na choinkę w Boże Narodzenie? 

(str.125)