02 maja 2013

Julian Green: Inny - fragment 24


Przez tę niemiłą przygodę stałam się lękliwa i jeszcze dziksza niż byłam z natury. Trzeba również i to powiedzieć, skoro weszłam na drogę zwierzeń, że moja zmysłowość była w istocie tylko pragnieniem czułości. To ona wygasała w miłosnym szale. Moje ramiona, które nie obejmowały już nikogo - ach, z jaką oszałamiającą radością zamknęłabym je wokół kogoś poddającego się pieszczocie! Istniało we mnie coś co wzbraniało mi uznać mężczyznę za narzędzie rozkoszy. Dusz domagała się czegoś więcej. Która kobieta mnie nie zrozumie? Czy to z naszej winy mężczyzna nękany wciąż głodem cielesnym graniczy z demencją? Bo to z pół wariatami mamy do czynienia. Gdyby siebie widzieli w pewnych chwilach!... Kobiety nie tracą nigdy do ostatka głowy i konstatują przerażające nieporozumienie, kiedy rozpusta usiłuje uchodzić za miłość. W tej sprawie nie możemy się porozumieć, gdyż mężczyźni używają słów tych samych dla określenia spraw z natury odmiennej. One kochają i oni kochają - ale tylko ciała mogą się z sobą spotkać. Istnieją, wiem o tym, wyjątki, o których mówi się wierszem.. Nie przeczę, że owe sekundy powtarzają się, ale dla mężczyzny zmienność, mówiąc ogólnie, jest prawem, a łóżko grobem miłości, powiedzmy miłości kolejnych. Z jaką głupią zarozumiałością pan stworzenia obdarowuje to słowo liczbą mnogą, jeśli chodzi oczywista o niego! Jego cenne miłości, których zliczyć nie potrafi, utwierdzają go w przekonaniu, że jest wielkim miłośnikiem, podczas, gdy pełzając brzuchem po ziemi - jeśli wolno mi się tak wyrazić - omija miłość w liczbie pojedyńczej; ale nigdy bym nie skończyła, gdybym chciała wszystko powiedzieć. 

(str. 126)