
Przed wojną nigdy bym tak nie mówiła, ale okupacja zrobiła ze mnie inną kobietę. Odczułam to żywo w tym momencie i umilkłam. Moi szaro-zieloni młodzi oficerowie nie uczyli mnie łagodności, a ostracyzm, z powodu którego cierpiałam po ich odejściu, nie poprawił w niczym mojego usposobienia. Stałam się dzika. Dojść aż do takiego stanu przez mężczyznę... Trochę to śmieszne. Jednym ruchem grzebienia odsunęłam opadający mi na nos kosmyk. Dzięki niebu, miałam jeszcze te włosy, w których zanurzał twarz - miedziane z zadziwiającymi czarnymi pobłyskami, a i rysy też się nie zmieniły, jedynie policzki straciły swoją pensjonarską
uległość. Pensjonarka umarła. Na jej miejscu - menada.
(str. 139)