19 kwietnia 2013

Julian Green: Inny - fragment 12


Chociaż godzina była raczej nocna niż poranna, przygotowałem sobie kąpiel i zanurzyłem się w ciepłej wodzie, jakbym chciał zmyć z ciała wszystkie pieszczoty, które, które otrzymało. Szorowałem każdy cal skóry, od stóp do głów. Mściwą ręką rozpościerałem biała pianę na całym ciele, twarzy i włosach. W tym szale oczyszczenia, którego sens miał mi się pojawić później, zużyłbym chętniej trzy mydła.

Unikałem prostytucji nie z obawy przed chorobą zawsze możliwą, ale nie chcąc uciekać się do ułatwień według mnie niegodnych mężczyzny, który nie przestał się jeszcze podobać. Te kobiety brukały mnie w moich oczach, postarzały, napawały wstydem. Strona moralna - czy potrzebuję to podkreślać? - nie miała najmniejszego znaczenia w tej historii. W moich oczach dziewczyna uliczna warta była więcej od niejednej osoby, rzekomo godnej szacunku, ale za mało miałem przenikliwości i odwagi, aby wyznać samemu sobie, że prostytucja pociągała mnie z taką samą mocą, jak przepaść przyciąga człowieka skłonnego do zawrotów głowy. Zrozumiałem to znacznie później. 


(str. 92)