20 kwietnia 2013

Julian Green: Inny - fragment 13



Możliwie jak najdyskrytniej podążałem ku chrzcielnicy, zwabiony jej wspaniałą koroną królewską ze złoconego drzewa, gdy nagle zamarłem ze zdumienia. Parę osób przechodziło nieopodal mnie kierując się ku wyjściu. Jedną z nich była Karin. Nie była sama. Młodziutka blondynka, znacznie od niej ładniejsza, coś mówiła do niej po cichu. (...) Na zatroskanej zazwyczaj lub drwiącej twarzy malowała się powaga, jakiej nigdy jeszcze u niej nie dostrzegłem, jakaś spokojna radość, która czyniła z Karin nieznajomą. (...) Ta sama Karin, którą widziałem w Tivoli wpatrzoną w twarz młodego oficera, przychodziła tutaj się modlić. Mniejsza o Tivoli, bo całe miasto tam bywało, ale obecność tej dziewczyny w ogrodzie tajemnych rozkoszy trudniej byłoby wyjaśnić - jeśli rzeczywiście tam ją widziałem. Słowo "obłudnica" pojawiło mi się na ustach, ale szybko je powściągnąłem. To promienne oblicze, które widziałem przed chwilą, nie mogło być twarzą obłudnicy. Było w nim coś takiego, co wymykało się zwykłemu rozumowaniu na temat ludzkiej szczerości, była w tym, jakaś tajemna sprzeczność, do której klucza nie miałem. 


(str. 94)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz